Biden kupuje głosy wyborców zawartością mojego porfela.
Opublikowano: 04.01.2021 r.
Uchwalone przez Izbę Reprezentantów 600 dolarów wsparcia dla dorosłego Amerykanina (dwa razy mniej niż pierwsza transza), okazało się na tyle niezadowalające, że po miesiącach wstrzymywania pomocy, by zwiększyć szanse Bidena w wyścigu prezydenckim oraz hojniejszej ($2,000) propozycji Trumpa (trzeba jednak zaznaczyć, że bez prostego zwiększania budżetu a kosztem bezsensownych wydatków (pork)), Demokraci wiedząc, że Senat nie zaakceptuje zwiększenia budżetu bez cięć korupcyjnych funduszy, uchwalili poprawkę i wybrali się z porfelem pełnym obietnic do Georgii w celu zakupu głosów wyborczych.
W Atlancie Joe Biden, bez zażenowania, obiecywał wprost – wybierzecie Warnocka i Ossoffa – niezwłocznie otrzymacie 2 tysiące dolarów.
Nie wyjaśnił dlaczego Demokraci wstrzymywali pomoc przez wiele miesięcy, dlaczego pierwotna propozycja Demokratów była dwa razy mniejsza niż pierwsza transza, hojnie za to obdzielono pieniędzmi amerykańskiego podatnika skorumpowane rządy inny państw oraz wszelkiego rodzaju pasożytnicze organizacje w rodzaju Kennedy Center czy Smithsonian Institute.
Swoją drogą, Republikanie sami wpadli w sidła nierozważnie prowadzonej polityki. Tłumaczenie McConnella, że „pożyczanie od naszych wnuków, by stworzyć socjalizm dla bogatych ludzi, to okropny środek by pomóc rodzinom w potrzebie” brzmi sensownie i można by słowom tym przyklasnąć, gdyby nie fakt, że McConnell, wraz ze swymi demokratycznymi i demokratyczno-republikańskimi kolegami, robi „dobrze” bardzo bogatym ludziom i pasożytom od dekad, na koszt tychże, przywołanych wcześniej, wnuków.
I zaakceptowanym budżetem futruje kolesiostwo krajowe i międzynarodowe.
Przy okazji dowiedzielśmy się co dla McConnella oznacza pojęcie „rich people”. To ludzie zarabiający powyżej $75,000 rocznie. Bo taki jest górny limit dochodu brutto kwalifikujący do pomocy w postaci stimulus check.
Przynajmniej zapewnił dobre samopoczucie większości amerykańskich rodzin. Bogaty łatwiej znosi kłopoty finansowe.
Pod żłób z moimi z pieniędzmi pysk podsunął „Lancet”, który wezwał administrację Bidena do hojnego finansowania uzależnionej od komunistycznych Chin WHO oraz ONZ. Jakżesz by inaczej. Kto tam pisze dla „Lanceta”? Donna Shalala? Była prezes Fundacji Clintonów.
Na profity liczą też komunistyczne Chiny, promotor i opiekun rodziny Bidenów.
Wang Yi, minister spraw zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej, nie ukrywa zadowolenia z perspektywy objęcia urzędu prezydenta przez Joe Bidena, określając stanowisko Bidena wobec Komunistycznej Partii Chin jako „nowe okno nadziei” (new window of hope) dla komunistycznych Chin, które ma zastąpić trumpowe new window of hope dla Ameryki.